Toby Price: chcę wygrać Dakar jeszcze dwa razy [WYWIAD]
Dwukrotny zwycięzcą Dakaru, Toby Price, opowiada o rajdzie Finke, spekuluje kto wygra następny ISDE i mówi o swojej rajdowej przyszłości na dwóch i czterech kołach.
Po pierwsze, jak się sprawy mają?
Toby Price: - Wszyscy jesteśmy zdrowi i mamy się dobrze w czasie tej epidemii. Szczerze mówiąc, przeszedłem z pełnego kalendarza wydarzeń i zobowiązań sponsoringowych do bycia wolnym w prawie każdy weekend, do nie wiadomo kiedy, więc to dość dziwne. Nadal jednak jestem dość zajęty, zawsze jest coś, co mogę robić w sklepie, popracować nad czymś, wyczyścić coś i przygotowywać się na moment, kiedy wszystko zacznie się ponownie. Cierpliwie czekam, aby zobaczyć, co będzie dalej.
Ostatnio wpadło nam w ręce stare wideo z Finke z 2012 roku. To niby nie tak dawno, ale wygląda na inne czasy. Czy pamiętasz, jak je kręciliście?
TP: - Tak, każda wizyta na Finke jest niezapomniana, więc jasne pamiętam rok 2012. Był Wonka (Brad Williscroft), ja i Matt Fish z zespołem. To były dobre czasy. Niestety wydaje mi się, że właśnie w tym roku Ben Grabham miał poważny wypadek i złamał kręgosłup, więc myślimy o nim, kiedy wspominamy ten rok. Składanie tego wideo z Adamem Riemannem nie było łatwe, ponieważ się pokłóciliśmy! Ale ostatecznie nie ma lepszego uczucia niż wyluzować, a Finke jest zdecydowanie jednym z tych rajdów, które pokazują to do maksimum.
W ilu wyścigach Finke startowałeś i czy zamierzasz ścigać się w tym roku?
TP: - Zdecydowanie miałem zamiar ścigać się w tym roku w Finke. Moim pierwszym wyścigiem był rok 2010 i opuściłem tylko 2013 z powodu złamania szyi, więc tak, całkiem sporo.
Sześć razy udało się wygrać w kategorii motocykli, co jest rekordem. Zająłem też drugie miejsce w klasyfikacji ogólnej w Trophy Truck i pierwsze w swojej klasie, dlatego wciąż staram się zdobyć ten numer jeden w klasie ciężarówek. W ciągu ostatnich pięciu lat lawirowałem między motocyklem, a czterema kołami. Czasami startowałem w obu kategoriach w tym samym roku. Taki też był nasz plan na ten rok. Wciąż próbowaliśmy poprawić kilka rzeczy, ale wrócimy więksi i lepsi w 2021.
Spędziłeś wiele godzin na tych torach, ale czy wszystkie godziny przejechane w Finke są ważną składową twojego sukcesu w rajdach?
TP: - Tak, z pewnością. Ilość czasu, który spędziliśmy w Finke, duża prędkość, jak najszybsze pokonanie terenu i przetworzenie wszystkiego, czego potrzebujemy przy tych prędkościach - zdecydowanie był to krok do bycia lepszym zawodnikiem rajdowym i oczywiście wyników. Jedynym brakującym tam elementem jest prawdziwe nawigowanie, ponieważ tor jest dość widoczny i łatwy do przejechania w porównaniu z nawigacją rajdową, ale tutaj chodzi o dużą prędkość.
Myślę, że w ciągu ostatnich pięciu lat zdecydowanie przyczyniłem się do podniesienia ogólnej prędkości Dakaru. Zbliża się to teraz do punktu, w którym robi się dość niebezpiecznie, ale my się nie boimy i nie boimy się odkręcić gazu i trzymać się tych maszyn. To szalone czasy, ale także dobre.
Twoja kariera bardzo się zmieniła od czasów pierwszych startów w Finke. Jak zmieniło się twoje życie i Enduro od kiedy jeździłeś?
TP: - Od tamtego czasu moje życie zdecydowanie się zmieniło i to na lepsze. Nadal śledzę Enduro i co porabiają chłopaki w Australii. Świetnie się bawimy podczas Rajdu, ale brakuje mi Enduro i wydarzeń motocyklowych. Ale wciąż mam przed sobą kilka lat na motocyklu, więc może uda się wrócić do tego tematu i ponownie wystartować w jakiś wydarzeniach. Za każdym razem, gdy zakładasz ten kask na imprezie takiej jak Finke, chcesz być bezkonkurencyjny, a to nigdy nie jest łatwa droga, ale pasja jest na pewno.
Kogo obserwujesz i podziwiasz z obecnych zawodników na świecie?
TP: - Patrzę na zawodników Motocrossu i Supercrossu i szczerze mówiąc, bardzo podziwiam. Ci faceci, tydzień w tydzień, muszą startować, pozostawać w formie i być skoncentrowani. Zawodnicy tacy jak Cooper Webb, Musquin, Roczen - wszyscy wykonują niesamowitą robotę. Enduro myślę, że w ostatnich latach było trochę w agonii, ale zaczyna znów łapać trakcję i wraca. Podziwiam również zawodników Hard Enduro, takich jak: Taddy Błażusiak, Graham Jarvis i Billy Bolt. Ci faceci ze swoimi umiejętnościami technicznymi i szybkością są niesamowici.
Daniel Sanders i Daniel Milner dominowali na ISDE w ostatnich latach. Czy sądzisz, że nadal mogą dominować, gdy pojedziemy w końcu na ISDE we Włoszech?
TP: - Myślę, że w przyszłym roku we Włoszech będzie to z pewnością trudniejsze wydarzenie dla Australijczyków i Amerykanów. Ostatnie kilka lat odpowiadało Australijczykom i Amerykanom. Starty w suchych warunkach i otwartych, kamienistych miejscach były dla nas in plus. Ale Sanders, Milner, Taylor Robert i inni z pewnością są szybcy i nie zamierzają odpuszczać i pozwolić, aby ktokolwiek ich pokonał. To będzie trudny czas we Włoszech, ale na pewno będzie ciekawie to oglądać.
Pytanie, które może jest często zadawane, ale jak widzisz swoją przyszłość? Czy raczej planujesz ścigać się motocyklem jeszcze przez wiele lat, czy może zamierzasz wkrótce przesiąść się na cztery koła?
TP: - Masz rację, to pytanie, które często pada. Na pewno jest to coś, co zamierzam robić w przyszłości, ale nie stanie się to w najbliższym czasie. Dostępność tych pojazdów jest bardzo mała i bardzo trudno je znaleźć. Dodatkowo niestety, moje kieszenie nie są wystarczająco głębokie, aby jeździć jednym z takich samochodów, więc moim celem nadal w 100% są motocykle i dwa koła.
Nadal uwielbiam jeździć na motocyklach, spotykać się z przyjaciółmi w weekendy i rywalizować w Dakarze. To nadal jest miejsce, w którym jestem. Chciałbym spróbować jeszcze dwa razy wygrać Rajd Dakar. Zwiększenie sumy zwycięstw do czterech byłoby całkiem fajną rzeczą.
Muszę planować z roku na rok i słuchać również swojego ciała. Mogę tu teraz usiąść i powiedzieć, że chcę ścigać się motocyklem jeszcze przez pięć lat, ale za trzy lata ciało może mi po prostu powiedzieć: "wystarczy, przestań być głupi, traktowałeś mnie jak śmiecia przez lata, teraz jest czas, aby się zatrzymać" . Po prostu nie planuję długoterminowo, ale zdecydowanie chcę nowych wyzwań i pozostać na motocyklu przez wiele lat.
Teraz Dakar przeniósł się na nowy kontynent, czy lata w Ameryce Południowej były historyczne? Jak oceniasz ten okres Dakaru?
TP: - Dla mnie Ameryka Południowa była historyczna. Po wygraniu tam dwóch edycji oraz jednym trzecim miejscu, to dla mnie miejsce, które nierozeralnie kojarzy się z Dakarem. Tam jest jego miejsce. Oczywiście, dla wielu innych ludzi prawdziwy Dakar był wcześniej, kiedy był to Rajd Paryż-Dakar.
To całkiem fajne, że Dakar zyskał nowe życie i dostarcza nowych wrażeń w Arabii Saudyjskiej. Świetnie się bawiłem w Ameryce Południowej i nie mogę się doczekać, aby również móc dobrze wspomninać edycje w Arabii Saudyjskiej.
Rajdy są w fazie zmian, organizatorzy podjęli kroki w celu wyrównywania szans i zwiększenia bezpieczeństwa. Czy wszystkie zadziałają, czy można poprawić bezpieczeństwo?
TP: - W ciągu ostatnich kilku miesięcy odbyło się wiele spotkań dotyczących bezpieczeństwa. Próbowano pracować nad tym, aby było dla nas trochę bezpieczniej. Na przykład ustalajac więcej dni, w których musimy używać tych samych opon. To sprawi, że będzie to dla opon etap maratoński. Oznacza to, że nie będziesz mógł jechać na pełnym gazie przez cały czas w te dwa dni, ponieważ opona nie wytrzyma i będziesz mieć problemy.
Słyszałem pogłoski o tym, że próbują ograniczyć rozmiar i pojemność silnika i tego typu rzeczy - to nie pomoże, ponieważ producenci mogą sobie poradzić z tego rodzaju problemami. Zamiast osiągnąć maksymalną prędkość w jeden sposób, obejdą ją i osiągną tę prędkość wykorzystując moment obrotowy.
Najważniejszym elementem są w tej chwili road booki i sprawienie, aby były dla nas znacznie bezpieczniejsze i dokładniejsze. To oraz trudniejsze trasy. Należy unikać prostych odcinków, gdzie na 22 kilometrach masz tylko jeden punkt kontrolny, co oznacza, że cały czas praktycznie jedziesz na pełnym gazie. Sprawienie, aby trasy były trudniejsze, umieszczenie kilku punktów orientacyjnych, sprawienie, abyśmy odnajdywali rzeczy po drodze - dzięki temu będzie dla nas trochę bezpieczniej.
W skali 1-10, jak dobrze jest wsiąść na motocykl rajdowy KTM i wybrać się pojeździć, czy dla ciebie to już tylko praca?
TP: - Od około 2003/2004 prawie zawsze pracowałem na motocyklu i miałem szczęście w tym aspekcie. Przerzucenie nogi nad motocyklem rajdowym 450, zwłaszcza edycji KTM Factory, jest jak spełnienie marzeń. Dorastałem w małym miasteczku liczącym 1000 osób, a teraz podróżuję po świecie i ścigam się motocyklem dla zespołu fabrycznego - wciąż mnie to trochę oszałamia. Motocykle są niesamowite, a bycie w tym razem z niesamowitym zespołem, z tymi wszystkimi ludźmi pracującymi tak ciężko za kulisami i nie zdobywającymi uznania, na które zasługują, jest nierealne.
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze